czwartek, 29 października 2015

Coraz mniej pracy dla ludzi po sześćdziesiątce

Fot.: Agata Rutkowska
Małgorzata Oberlan
Przybywa bezrobotnych 60 plus. Na rynku pracy przegrywają rywalizację z młodymi.
- Nie zatrudniam w tym wieku, bo mi zaraz wejdą w okres ochronny - mówi przedsiębiorca z branży metalowej w Toruniu. Nie jest wyjątkiem.


Okres ochronny, to przewidziany kodeksem pracy czas 4 lat, w którym nie wolno zwolnić pracownika zbliżającego się do emerytury. W niejednej toruńskiej firmie kadrowa usłyszała już od szefa, że ma pilnie śledzić pracowników „dobijających do ochrony”. I w niejednej już pracownik np. miesiąc przed wejściem w okres ochronny odebrał wypowiedzenie z pracy. Niestety, nawet trzymiesięczny okres wypowiedzenia nie chroni wówczas przed bezrobociem. Liczy się data wręczenia wypowiedzenia.
I sto kursów nie pomoże?
W takiej sytuacji była pani Grażyna, której stanowisko pracy zlikwidowano miesiąc przed terminem rozpoczęcia ochrony. - Od tego czasu byłam już i na zasiłku dla bezrobotnych, i pracowałam na czarno jako niania, i uczyłam się na kursach księgowości komputerowej, i ABC biznesu - wylicza torunianka. - Ale nawet, gdy kobieta 55 plus ma sto kursów, to i tak przegrywa konkurencję o pracę z trzydziestolatką...
To, oczywiście, nie reguła, ale liczby dają do myślenia.
Pierwsze efekty reformy
Od stycznia 2013 roku, czyli od wejścia w życia nowych, podwyższonych progów wieku emerytalnego, systematycznie przybywa bezrobotnych w wieku 60 plus. Kiedyś w pośredniakach prawie w ogóle nie było takich osób, bo albo były już na emeryturze, albo pobierały świadczenia przedemerytalne.
W samym Toruniu rok 2013 zaczął się w Powiatowym Urzędzie Pracy z 231 osobami bezrobotnymi 60+, rok 2014 - z 386, a rok bieżący - już z 415. Udział tej grupy w ogóle bezrobotnych wzrósł tym samym z 2,6 do 5,6 procent.
Taki trend obserwowany jest w całym kraju. I, jak uprzedzają eksperci, to dopiero pierwsze efekty podwyższenia wieku emerytalnego i likwidacji wcześniejszych emerytur. Co prawda, wprowadzając zmiany państwo zapowiedziało parasol ochronny dla dojrzałych, ale - jak widać - jego efekty są średnie.
- Nie ma jakiegoś programu wyłącznie skierowanego do grupy 60 plus. Są natomiast nowe, ustawowe instrumenty wsparcia aktywizacji bezrobotnych 50 plus - zaznacza Paweł Przyjemski, kierownik Centrum Aktywizacji Zawodowej w PUP dla powiatu toruńskiego.
Jakie? To np. dofinansowanie z Funduszu Pracy wynagrodzenia bezrobotnego. Jego nowy szef może otrzymać do 50 proc. pensji (resztę płaci sam) na rok, jeśli zatrudni osobę w wieku 50-60 lat, albo na dwa lata, gdy bezrobotny będzie miał powyżej 60 lat. Warunek? Trzeba bezrobotnemu zagwarantować dalszą pracę, po okresie refundacji, przez - analogicznie - pół roku lub rok. Tłumu chętnych pracodawców w pośredniakach nie widać...
Co ważne, czas działa na niekorzyść dojrzałych bezrobotnych mocniej niż na młodych. Ci pierwsi, pozbawieni pracy na dwa-trzy lata, szybciej wypadają z tak zwanego obiegu, tracąc kontakt z nowinkami technologicznymi. Takie przynajmniej jest przekonanie wielu pracodawców.

Market? Nie ma gdzie go budować

Marek Nienartowicz
Mieszkańcy lewobrzeżnego Torunia, a zwłaszcza Podgórza, oczekują budowy dużego sklepu w tej części miasta. Czy są szanse, by powstał?
Mieszkańcy lewobrzeżnego Torunia, a zwłaszcza Podgórza, oczekują budowy dużego sklepu w tej części miasta. Czy są szanse, by powstał?

Sprawa pojawiała się choćby w czasie spotkań prezydenta Michała Zaleskiego z mieszkańcami położonych tu dzielnic. Władze miasta oczywiście same takiej placówki nie stworzą. Mogą tylko pomóc inwestorowi zainteresowanemu uruchomieniem tu wielkiego sklepu. Na razie zainteresowanie inwestorów nie jest duże. Pojawiły się nieoficjalne informacje o budowie supermarketu „Lidl” w pobliżu osiedla przy ulicy Letniej oraz sklepu „Biedronka” w okolicy budynków po „Polmozbycie” przy ulicy Poznańskiej.

W lewobrzeżnej części Torunia brakuje terenów pod takie przedsięwzięcia. Tym bardziej, że nie udało się zrealizować zamierzeń Agencji Mienia Wojskowego.

- Kilka lat temu pojawił się pomysł wydzielenia z poligonu 100 hektarów terenu i przeznaczenia go na takie cele - wyjaśnia Remigiusz Wiktorski, szef Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. - AMW wycofała jednak wniosek w tej sprawie, bo odrzuciło go Ministerstwo Obrony Narodowej. Analizowaliśmy sytuację w lewobrzeżnym Toruniu. Nie ma tu miejsca pod wielkie sklepy.

Pod taką inwestycję potrzeba co najmniej 1,5-2 hektarów. Wolne tereny są mniejsze.

- W przygotowywanym właśnie „Studium uwarunkowań rozwoju przestrzennego Torunia” wyznaczone zostało miejsce pod centrum handlowe. Może ono powstać w pobliżu Paku Tysiąclecia. Największa sala w tym kompleksie będzie miała 1,5 tysiąca metrów kwadratowych powierzchni służącej sprzedaży - dodaje Remigiusz Wiktorski.

wtorek, 27 października 2015

Groźny mobbing w pracy

Groźny mobbing w pracy

Bartosz Sendrowicz

Groźny mobbing w pracy
Czujesz się nękany w pracy? Być może jesteś ofiarą mobbingu. Jak się przed nim bronić?
Pojęcie mobbingu w polskim Kodeksie pracy pojawiło się dopiero 11 lat temu. Wtedy też do kodeksu dodano cały rozdział o równym traktowaniu bez względu na płeć czy wiek. Stosowną modyfikację prawa wymusiła na nas Komisja Europejska.

Co to jest mobbing? To działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu go. Wywołują one zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodują lub mają na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu.


Uwaga! Sprawcą mobbingu może być nie tylko przełożony, ale też koledzy lub koleżanki z pracy.

Dane Państwowej Inspekcji Pracy sugerują, że problem mobbingu w Polsce jest niewielki. Na 44 tys. skarg w 2013 r. narzekań na mobbing, molestowanie i dyskryminację było tylko trochę ponad 2 tys.

Także w świadomości wielu menedżerów problem nie istnieje. Z analiz przeprowadzonych przez firmę doradczą Persona Global Polska wynika, że 95 proc. menedżerów przed szkoleniem z zakresu profilaktyki antymobbingowej twierdziło, że nigdy nie miała styczności ze zjawiskiem mobbingu. Ale po przejściu szkolenia aż 80 proc. kierowników uważało, że jednak nadużycia w ich firmach mogły mieć miejsce.

Z danych CBOS, który w zeszłym roku pytał Polaków o "szykany w miejscu pracy", wynika, że mobbowany jest co szósty zatrudniony.

Są szykany, nie ma sprawcy

Jak wygląda mobbing w praktyce? Pan Rafał ma 42 lata i jest handlowcem. Przez 7 lat pracował w dużej spółce z branży usługowej. W pewnym momencie fotel dyrektora sprzedaży objął pan K. - tak go nazwijmy na potrzeby tekstu. Na początku wszystko było w porządku, później zaczęły się problemy.

- W moim przypadku zaczęło się od oceny mojej pracy przy otwartych drzwiach. Usłyszałem, że jestem niekompetentny i może powinienem zastanowić się nad moją przyszłością zawodową - opowiada pan Rafał. Ale takich sztuczek w repertuarze pan K. miał znacznie więcej. - Dzwonił np. o 22, by na jutro przygotować mu zestawienie danych, co oznaczało pół nocy pracy. Uznaniowo przyznawał premie, rugał pracowników przy innych, a niektórych "awansował" do obsługi zupełnie innych klientów. W efekcie część osób sobie nie radziła i rzucała pracę - mówi nasz czytelnik.

Pan Rafał też odszedł z pracy, a byłemu szefowi wytoczył proces.

W przedstawionym przez niego przykładzie widać jak na dłoni przykłady mobbingu pośredniego i bezpośredniego.

Mobbing mający charakter pośredni to np. przesuwanie pracowników na stanowiska, na których ich kompetencje są niewykorzystane, bo albo praca ich nie wymaga, albo potrzebny jest zupełnie inny zestaw umiejętności.

Bezpośredni mobbing to przykładowo obcesowe upominanie pracowników przy innych czy np. publiczne kwestionowanie ich kompetencji.

Jak sobie pomóc?

Jeśli ktoś czuje się mobbowany, w pierwszej kolejności powinien powiadomić o sprawie pracodawcę. W dużej firmie, jeśli mobberem jest przełożony, np. szef działu, zwracamy się do jego przełożonych. Problem zaczyna się natomiast w małej lub średniej firmie, gdzie pracodawca jest jednocześnie przełożonym. Wówczas najlepiej zwrócić się od razu po pomoc do Państwowej Inspekcji Pracy.

Informacje o mobbingu najlepiej złożyć przełożonym na piśmie i kopię zachować dla siebie. Ostatecznie to pracodawca powinien zadbać o to, by w jego firmie do zachowań mobbingowych nie dochodziło. Obowiązek przeciwdziałania mobbingowi nakłada na niego Kodeks pracy. Jeśli poinformowanie przełożonych nie pomoże albo to właściciel firmy jest mobberem, ofiara mobbingu powinna zwrócić się do Państwowej Inspekcji Pracy albo iść od razu do sądu pracy.

Problem w tym, że zgodnie z prawem inspektor PIP nie może zrobić zbyt wiele. Co najwyżej przeprowadzi ankietę wśród pracowników, której celem będzie ustalenie, czy zachowania mobbingowe faktycznie mają miejsce w danej firmie. W wystąpieniu pokontrolnym może domagać się usunięcia nieprawidłowości. Nie ukarze firmy nawet mandatem. Ostatecznie o tym, czy do mobbingu faktycznie doszło, zadecyduje sąd.

Uwaga! O pomoc do PIP czy sądu pracy nie mogą zwrócić się osoby wykonujące swoje obowiązki na podstawie umów cywilnoprawnych, czyli np. zlecenia i o dzieło. Osoby mające umowy cywilnoprawne mogą dochodzić swoich praw w procesie cywilnym. Będą musiały jednak wykazać, że naruszone zostały np. ich dobra osobiste (cześć i godność).

Z mobberem przed sądem

Jeśli pracownik zdecyduje się na wejście z mobbującą go osobą na ścieżkę sądową, musi się do tego dobrze przygotować. Bo to pracownik musi udowodnić, że do mobbingu faktycznie doszło.

W pierwszej kolejności pracownik musi złożyć wypowiedzenie i jako przyczynę odejścia z pracy podać mobbing. Następnie powinien określić, który sąd jest właściwy dla rozpatrzenia jego sprawy. A będzie to sąd pracy właściwy dla siedziby firmy, w której doszło do mobbingu.

Potem należy sporządzić pozew. Najlepiej poprosić o to prawnika, ale pomocy w tym zakresie udzielą też np. prawnicy z PIP w trakcie bezpłatnego dyżuru (pełna lista terminów i miejsc dyżurów jest na stronie www.bip.pip.gov.pl). Jak każde pismo procesowe pozew musi zawierać stałe elementy, czyli m.in. oznaczenie sądu (adres i nazwa sądu), oznaczenie stron, czyli nazwę i adres firmy oraz dane osoby wnoszącej pozew.

Ważne jest też poprawne nazwanie składanego dokumentu. Pośrodku górnej części powinno być więc napisane: "pozew".

Następnym obowiązkowym elementem jest tzw. żądanie. Czyli określenie, czego żąda się od drugiej strony, np. odszkodowania w wysokości dwóch miesięcznych pensji. W pozwie powinno się też znaleźć treściwe uzasadnienie, czyli syntetyczny opis stanu faktycznego, przy jednoczesnym powołaniu się na dowody, np. nagrania rozmów, treść maili czy SMS-ów, jeśli oczywiście udało się je zebrać. Pozew powinien być zakończony podpisem osoby go wnoszącej, pełnomocnika takiej osoby lub jej przedstawiciela ustawowego.

Uwaga! W pozwie muszą się znaleźć wymienione elementy, bo w przeciwnym razie sąd może go odrzucić, bo nie spełni wymogów formalnych.

Sąd może nakazać nie tylko przywrócenie do pracy mobbowanego pracownika, ale też odszkodowanie, nie niższe niż minimalne wynagrodzenie (1750 zł brutto).

Uwaga! Wszelkie zachowania, które uznamy za mobbingowe, należy rejestrować, np. przechowywać korespondencję elektroniczną czy rejestrować rozmowy. Jeśli np. szef uporczywie odmawia nam urlopu, warto poprosić o decyzję wraz z uzasadnieniem na piśmie. Te działania mogą być przez sąd uznane za odmianę mobbingu.

Jeśli natomiast prześladowana osoba ma problemy ze zdrowiem, powinna się przebadać. Jeśli uzyska od lekarza potwierdzenie, że mobbing mógł być przyczyną choroby, będzie miała większe szanse na dojście swoich spraw w sądzie.

- Zła wiadomość jest taka, że w świetle obowiązujących przepisów prawa pracy osobie bezpośrednio odpowiedzialnej za mobbing nic nie grozi. Sąd pracy nie może skłonić firmy do tego, by zwolniła mobbera. Wszelkie konsekwencje wobec niego wyciąga pracodawca i tylko on może zadecydować o zwolnieniu sprawcy mobbingu z pracy - wyjaśnia mecenas Piotr Wojciechowski, ekspert prawa pracy. Jeśli natomiast ofiara mobbingu chce, by sprawca personalnie odpowiedział za swoje czyny, powinna wytoczyć jej proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych, np. godności.

Praca w Biedronce: jak ją dostać, ile można zarobić?

Praca w Biedronce: jak ją dostać, ile można zarobić?



Biedronka
Biedronka (Natalia Sawka)
    Biedronka to największy prywatny pracodawca w Polsce. Sieć zatrudnia około 50 tys. osób. Na czym polega praca w Biedronce, jak można ją zdobyć i ile zarobić?
    Żadna sieć handlowa nie zrobiła w naszym kraju tak zawrotnej kariery jak należąca do Portugalskiego koncernu Jeronimo Martins Biedronka. Warto jednak wiedzieć, że Portugalczycy wcale nie zaczynali w Polsce od zera. W 1997 roku odkupili od

    przedsiębiorcy Mariusza Świtalskiego, właściciela Elektromisu sieć 210 Biedronek. Od tego czasu sieć zaczęła szybko rosnąć i zarabiać dla swoich właścicieli krocie. Dziś jak Polska długa i szeroka upstrzona jest sklepami tej sieci. W 2014 r. było ich 2,5 tys., w 900 miejscowościach. Ale Portugalczycy zamierzają w 2015 otworzyć 500 kolejnych marketów. Zakupy we wszystkich sklepach tej sieci w kraju codziennie robi 4 mln Polaków.

    W ubiegłym roku Biedronka zajęła drugie miejsce na przygotowanej przez "Rzeczpospolitą" liście 500 największych firm w Polsce. Ciekawostką jest, że w 2007 roku firma zajmowała dosyć odległe 22. miejsce w tym samym zestawieniu. Ale z roku na rok powiększała swoje przychody i pięła się po szczeblach tego i innych rankingów. W 2014 r. sprzedaż netto Biedronki wyniosła ok. 32 mld zł. - Zajęta pozycja odzwierciedla uznanie ze strony klientów w całej Polsce dla naszej codziennej oferty, opartej o wysoką jakość w najniższych cenach i bliskość sklepów. Od samego początku naszym celem było, aby Polacy oferowali Polakom to, co w Polsce najlepsze - tak skomentował sukces Biedronki Pedro Pereira da Silva, Country Manager w Polsce i Portugalii.

    Praca w Biedronce - jak ją znaleźć?

    Biedronka niemal stale szuka rąk do pracy. Najprostszy sposób na zapoznanie się z ofertą rekrutacyjną tej sieci to odwiedzenie jej strony internetowej. Tylko ofert pracy w sklepie jest tam przynajmniej kilkadziesiąt (151 w chwili pisania tekstu). Najwięcej ogłoszeń dotyczy pracy na stanowisku kasjera. Do zdań osób zatrudnionych na tym stanowisku będzie należało: zapewnienie profesjonalnej obsługi klienta, obsługa kasy fiskalnej, rozładunek dostaw towarów, dbanie o wygląd i właściwy sposób ekspozycji towarów, a także pilnowanie czystości w sklepie.

    Czego firma wymaga? Gotowości do pracy w różnych porach dnia oraz w różne dni tygodnia, nie wyłączając sobót i niedziel. Gotowości do pracy fizycznej, rzetelności i uczciwości, a do tego łatwości nawiązywania kontaktów, umiejętności pracy w zespole. Co ciekawe nie jest wymagane doświadczenie na podobnym stanowisku. Pracodawca zapewnia jednak, że będzie dodatkowym atutem. W zamian firma oferuje "pełną wyzwań pracę w szybko rozwijającej się organizacji", stabilne zatrudnienie w oparciu o umowę o pracę, a do tego możliwość rozwoju zawodowego i osobistego (chociaż nie wiemy, na czym ten rozwój ma polegać).

    Często do sklepów poszukiwani są też kierownicy. Do obowiązków osób zatrudnionych na tym stanowisku będzie należeć m.in. zapewnienie funkcjonowania sklepu zgodnie z obowiązującymi standardami, organizowanie i nadzorowanie pracy zespołu oraz reprezentowanie firmy wobec klientów i dostawców. Firma oczekuje doświadczenia w pracy w sprzedaży, obsłudze klienta i organizowaniu pracy zespołu. Pożądana jest także rzetelność i uczciwość, wysoka motywacja oraz nastawienie na realizację celów. Przyda się umiejętność skutecznej komunikacji i gotowość do pracy w różnych porach dnia oraz w różne dni tygodnia. Oczywiście łącznie z weekendami. Przyszły kierownik powinien liczyć się z tym, że przyjdzie mu też popracować fizycznie.

    W zamian jednak firma oferuje mu pracę pełną wyzwań i stabilne zatrudnienie. I możliwość rozwoju osobistego.



    Ale korzystanie z witryny internetowej to nie jedyny sposób zdobycia pracy w Biedronce. Bardzo często ogłoszenia wywieszane są w sklepach. Tak kasjerką w jednym ze sklepów sieci na warszawskim Ursusie została pani Joanna. - Byłam z mężem na zakupach i nad kasą zobaczyłam ogłoszenie o wolnym stanowisku kasjerki - mówi. W krótkiej rozmowie z kierownikiem sklepu umówiła się na spotkanie rekrutacyjne. Przyszła na nie z przygotowanymi dokumentami i po miesiącu już pracowała w sklepie. Jak sama mówi, dla niej to zajęcie "tylko na chwile", ale dodatkowe pieniądze w domowym budżecie na pewno się przydadzą.

    Praca w Biedronce - jak naprawdę wygląda?

    Pani Joanna pytana o to, jak wygląda praca w Biedronce, przyznaje, że czasami to harówka. - Kasjer to pojęcie względne, bo robimy wszystko: od pracy na kasie, po zmywanie podłogi - mówi. - Wykładanie towaru może naprawdę fizycznie zmęczyć, ale to nic w porównaniu z nieprzyjemnymi klientami - dodaje. I przypomina, że niedawno jedna z klientek zrobiła jej awanturę, bo nie włożyła jej rzeczy do torby. Wezwała kierownika sklepu i dopiero on zawyrokował, że pakowanie zakupów nie należy do obowiązków kasjerek.

    W internecie bez trudu można znaleźć fora poświęcone pracy w tej sieci. - Pracuję 1,5 miesiąca w Biedronce, wcześniej byłem kierownikiem w innej sieci i powiem szczerze to, co się działo tam, to dopiero... Jestem teraz zwykłym pracownikiem podłogowym, czyli kasjer-sprzedawca, nie mam nic na głowie i o to chodziło, żeby odpocząć od tego wszystkiego... - pisze użytkownik siedemkropek z forum gowork.pl.

    W dalszej części wypowiedzi zapewnia jednak, że "sama praca nie jest zła". - Pieczesz chlebek, wykładasz towar, siedzisz na kasie, czasem myjesz podłogę i jest okey - przekonuje.

    Jako wadę tej pracy wskazuje - podobnie jak pani Joanna - zachowania niektórych klientów. - Mają manie wyższości z powodu robienia zakupów w markecie dla biedoty, na zasadzie: ty Kali, ja twój pan, bo ja zostawiać u ciebie swoja pieniądza - żartuje siedemkropek.

    Użytkownik zapewnia też, że sieć bardzo skrupulatnie przestrzega praw pracowniczych. Ponad dekadę temu firma znana była raczej z lekceważenia zapisów kodeksu pracy. W 2005 roku rozpoczęła się prawdopodobnie największa w historii polskiego sądownictwa, sprawa związana z pracą. W roli głównej - Biedronka. Aż 262 kierownikom tych sklepów postawiono prokuratorskie zarzuty m.in. dotyczące nieprzestrzegania norm czasu pracy, niepłacenia za nadgodziny, nieprzestrzegania norm BHP, transportu ciężkich towarów bez odpowiedniego sprzętu. Do tego dochodziło ubliżanie pracownikom, czy fałszowanie ich podpisów na liście obecności. Obciążające sieć zeznania złożyły tysiące pracowników (łącznie przesłuchano 12 tys. osób) i wynikało z nich, że pod dachami Biedronki mieliśmy do czynienia z prawdziwym niewolnictwem. W 2008 roku oskarżono 27 osób, zapadło ostatecznie 10 wyroków skazujących. Jak się jednak okazało w trakcie procesu, ofiarami wyzysku i nieuczciwego traktowania byli sami kierownicy. Jak to zwykle bywa - ryba, a w tym przypadku biedronka, zepsuła się znów od głowy.

    Głośna była też sprawa Bożeny Łopackiej, która walczyła przed sądem pracy o należne jej pieniądze za nadgodziny. Ostatecznie z tytułu wynagrodzenia za godziny nadliczbowe w okresie jej pracy wywalczyła aż 26 tys. zł. Łopacka najpierw była kasjerką, a potem przez dwa lata kierowniczką sklepu Biedronka. W mediach mówiła, że Portugalczycy z zarządu Jeronimo Martins byli zszokowani relacjami międzyludzkimi w sklepach należącej do nich sieci. - Śledztwo powinno objąć wyższy personel sieci, bo to nie kierownicy sklepów są najbardziej winni. Twierdzę, że system stworzyła jakaś grupa z Elektromisu. To Elektromis bowiem początkowo miał tanie markety dyskontowe Biedronka, które następnie sprzedano spółce Jeronimo Martins-Booker z Portugalii. Jak widać, sprzedano razem z systemem niewolnictwa - mówił w 2008 r. mec. Lech Obara, reprezentujący ogólnopolskie Stowarzyszenie Osób Poszkodowanych przez Wielkie Sieci Handlowe.

    Na forach internetowych często przewija się opinia, że co prawda w sieci uporano się z niewolniczymi praktykami i prawo raczej nie jest łamane, ale obchodzone. - Pracuję w Gdańsku na Przymorzu, na 3/4 etatu a wyrabiam prawie cały etat. Ale umowy na cały etat nie chcą dać. Godzin do przodu nie oddają, tylko płacą 7zł. Premii nigdy na oczy nie widziałam. Osoby mające cały etat nie mogą mieć nadgodzin. Dają 3/4 etatu, bo tak mniej płacą. Idziesz do pracy i nie wiesz, ile dziś będziesz musiał zostać po godzinach. Grafik zmieniany średnio co 2 dni. A to, że trzeba pracować za 2 osoby, to już nie wspomnę - pisze anonimowa użytkowniczka na forum gowork.pl.

    Ewa, na tym samym forum opowiada swoją krótką historię: - Pracowałam w Biedronce w Warszawie aż 3 dni (jako "sprzedawca-kasjer"), ale dlatego tak długo, bo 2 dni to było szkolenie. Jej zdaniem praca jest ciężka, zwłaszcza dla kobiet. Największą uciążliwością jest - przekonuje Ewa - dźwiganie ciężkich towarów, a wózki, które miały pomagać w ich transporcie, wcale tego nie robią.

    Serwis wykop.pl zorganizował też sesję AMA (ask me anything) z kasjerką i kierownikiem w Biedronce. Obaj pracownicy sieci mają raczej nastawienie "praca, jak każda inna". Kasjerka zdradza natomiast, że pracownicy często chowają przed klientami promocyjne produkty, np. pierogi 40 proc. taniej. Potwierdza jednak, że na ogół umowy podpisywane są na 3/4 etatu. - Na ogół najpierw na rok, potem zależnie od widzimisię kierownika rejonu - pisze na wykop.pl. Podkreśla jednak, że nie ma odpowiedzialności finansowej kasjera.

    Pan kierownik zdradza natomiast, że produkty wystawiane w promocyjnych koszykach "są niezbyt dobrej jakości", a w jego sklepie zdarzyło się złapać na kradzieży urzędniczkę z magistratu.

    Praca w Biedronce - ile można zarobić?

    W sieci zaskakująco mało jest spekulacji na temat wynagrodzeń w Biedronkach. W dyskusjach często pojawia się informacja, że kasjerzy zarabiają około 2 - 2,2 tys. zł brutto, czyli między 1,46 tys. zł, a 1,6 tys. zł na rękę. Informacje te potwierdza kasjerka w rozmowie z "wykopowiczami". Swoją pensją nie pochwalił się w trakcie AMA kierownik, ale zaznaczył, że pensje kasjerów są ustalane odgórnie i nie zależą od "widzimisię" kierowników sklepów. W kwietniu ubiegłego roku sieć pochwaliła się, że na premie dla pracowników szeregowych przeznaczyła 56 mln złotych, co oznacza, że każdy pracownik Biedronki (i sieci drogerii Hebe, również należącej do JM) otrzymał nieco ponad 1,5 tys. zł brutto premii.

    „Solidarność” z Biedronki zaprasza premier Kopacz do pracy w markecie


    premier.gov.pl/archiwum

    – Warzywa w  Biedronce są super – zachwycała się w TVP Info premier RP. „Solidarność” w Biedronce zaprasza Ewę Kopacz do podjęcia pracy przez jeden dzień w wybranym sklepie tej sieci handlowej, by przekonała się jak ciężkie warunki pracy mają zatrudnione tam osóby.

     
    Premier Kopacz oceniła jednocześnie propozycje PiS dotyczące objęcia 1 proc. podatkiem obrotowym sieci handlowych.

    poniedziałek, 21 kwietnia 2014

    Dlaczego upadają małe sklepy? Nie tylko przez markety

    Dlaczego upadają małe sklepy? Nie tylko przez markety

    Mówi się, że tam, gdzie pojawiają się markety, tracą małe sklepy. Tam z kolei, gdzie toczą się remonty, sklepy tracą podwójnie. Właścicielom niewielkich sklepów w Elblągu trafiła się wobec tego prawdziwa kumulacja? 

    Z danych firmy Soliditet Polska, cytowanych przez dziennik Rzeczpospolita wynika, że w ciągu dwóch i pół roku zniknęło ponad 55 tys. sklepów. Głównie małych spożywczaków – od stycznia 2,8 tys. Z rynku ubywa też salonów odzieżowych. Tylko w tym roku ich liczba skurczyła się o 1,7 tys.

    Małe sklepy pokonały markety i wielkopowierzchniowe sklepy  – ocenia RP. W 120-tys. Elblągu jest dziewięć dyskontów sieci Biedronka. W porównywalnym wielkością Koszalinie jest ich osiem, z kolei w niewiele mniejszym Tarnowie dziesięć. – Tanich sklepów, które są w zasięgu ręki nigdy za dużo – ocenia pani Anna, 30-kilkulatka. – Brakuje mi jednak w Elblągu takich sieci, jak Real, czy Tesco, wtedy byłoby w czym wybierać – przyznaje.

    Chociaż elblążanie na dostępność marketów nie powinni narzekać, to rzeczywiście uwagę zwraca ich mała różnorodność. Dla wielu nie jest problemem los małych, osiedlowych sklepów, ale brak kolejnych marketów znanych marek.

    Czy zachłysnęliśmy się dużymi sklepami? 

    To wiedzą najlepiej właściciele niewielkich sklepów. Co ciekawe, zdania są wśród nich podzielone. Są tacy, którzy na rozbudowę C.H. Ogrody i kolejne Biedronki, powstające w Elblągu patrzą z niepokojem. Inni, tak jak na przykład właściciele pawilonów w miasteczku handlowym koło czołgu, przyczynę upadania kolejnych sklepów upatrują w trwających remontach dróg. Są wreszcie i tacy, którzy winą za zamykające się sklepy obarczają… ich właścicieli.

    - Jeśli ktoś nie ma pojęcia o handlu, to sklep upadnie. Bez znaczenia będzie sąsiedztwo marketów i prowadzone remonty – twierdzi pani Ewa, która sprzedaje w sklepie odzieżowym przy ulicy Robotniczej, w pobliżu prowadzonych prac drogowych. Przyznaje, że zanim rozkopano ulicę, klientów było więcej. - Ten sklep działa jednak bardzo długo i ma swoich stałych klientów w całym Elblągu, którzy zawsze wracają. Ale na to pracuje się latami – zaznacza pani Ewa. – Niektórym się wydaje, że jak otworzą sklep, to ludzie będą walić drzwiami i oknami i zaraz dorobią się niewiadomo jakich pieniędzy. A w handlu potrzeba cierpliwości – dodaje.

    Pani Ewa wspomina, jak kilka lat temu przy ulicy Odzieżowej otwarty został sklep Hetman. – Miałam wtedy sklep spożywczy na rynku, ale wszyscy moi klienci polecieli do tego Hetmana – opowiada kobieta. – Ja w tym czasie stałam na rynku, chociaż czasami nie było żadnych klientów. Wrócili, jak się okazało, że różnica w cenie była niewielka – dodaje.

    - Dzisiaj może zjesz suchą bułkę, bo nic nie zarobiłeś, ale jutro zarobisz więcej – stwierdza pani Ewa. Wśród handlowców to coraz mniej popularny pogląd. Może właśnie dlatego upadają małe sklepy. 

    czwartek, 21 listopada 2013

    MARKETY SIĘ ZMIENIAJĄ



    Coraz większa konkurencja między marketami i dyskontami sprawia, że placówki walczą między sobą nie tylko cenami. Obiekty przechodzą większe lub mniejsze modernizacje.


    Dziś zamknięto jedynego w Inowrocławiu Lidla. Obiekt przy Jacewskiej ma ponownie otworzyć swe podwoje 19 sierpnia. Kilkaset metrów dalej powstaje zupełnie nowy dyskont niemieckiej sieci Aldi.

    Największą przebudowę przechodzi budowlany market Bricomarche na osiedlu Rąbin, obok którego niedawno wyrósł hipermarket Nomi. Budynek zostanie powiększony, a zakończenie inwestycji planowane jest na wczesną jesień. Klienci tego sklepu mogą jednak robić zakupy także w czasie remontu.

    Niedawno wyremontowano także wnętrze elektromarketu Media Expert, a w miejscu dawnego Alberta i Carrefour Express otwarto Biedronkę i sklep ze sprzętem RTV-AGD sieci Neonet. [MP